Jak motywować pracownika

„Kolejny wyjazd integracyjny przekreślił twoje plany przedłużonego weekendu w górach. Dzieciaki bardzo liczyły na jesienny wypad, a ty już dawno umówiłeś się z kolegą ze Stanów, który będzie wtedy w pobliżu. Jesteś wściekły….”

„Tajlandia brzmi zachęcająco, ale jak pomyślisz o twoich „wyluzowanych” klientach, którymi znów musisz się „opiekować”…. Wolałabyś zostać w domu …”

Motywowanie pracowników to konieczność.

Nie od dziś jednak wiadomo, że wynagrodzenie to nie wszystko, bo finansowe metody motywacji pracownika działają w gruncie rzeczy krótko. Pracownik, nawet jeśli wie, że nieźle zarabia nie jest w stanie zagwarantować pełnej lojalności swemu pracodawcy. Jeśli tylko pojawi się inna interesująca oferta i nieco lepsze warunki  - poddaje analizie wiele elementów swej umowy z pracodawcą.

Wiele firm mając świadomość powyższych mechanizmów od lat stosuje „pozafinansowe” metody motywacji  - samochód służbowy + miejsce parkingowe, telefon komórkowy, laptop, programy socjalne, pakiety zdrowotne, wyjazdy integracyjne, czy też karnety na zajęcia sportowe, imprezy kulturalne, refundacja kosztów studiów czy szkoleń.  Choć nie wyrażone w kwotach – metody te w gruncie rzeczy nie są niczym innym jak dodatkowym dochodem z określonym już przeznaczeniem.  Wiele z nich to niezwykle cenne dodatki, jednak  bywa i tak, że pracownik ma już dość wyjazdów (nawet tych orientalnych) – bo to zabiera jego prywatny czas!!! Coraz mniejszy entuzjazm wykazuje też przy kolejnych studiach podyplomowych, czy też szkoleniach angażujących jego prywatny czas!!!

Coraz częściej najcenniejszym dobrem staje się  czas!!!

Jeśli na „pozafinansowe” metody motywacyjne spojrzeć według tego kryterium pewne z nich (np. wspomniane we wstępie…) stają się  demotywatorami. Gdy brakuje czasu  -  wszystko co pochłania go nadmiernie, pomimo początkowych znamion motywacji – w końcu demotywuje.

Co  więc ma robić pracodawca?

Jak motywować, aby np. zapobiec rotacji, która szczególnie wśród pracowników wyższego szczebla nie tylko nie sprzyja efektywności działań gospodarczych, ale jest sporym kosztem.

Niewątpliwie wśród powyższych metod motywacji są te „neutralne” wobec czasu prywatnego np. pakiety zdrowotne, czy też  programy socjalne. Jeśli na basen, siłownię, czy do teatru nie ma przymusu chodzenia z niezbyt lubianym przełożonym lub kolegą z pracy – może to być też niezły benefit.

Większego znaczenia nabierają te naprawdę pozafinansowe metody motywacji. Należy do nich elastyczny grafik pracy, możliwość wykonywania części pracy w domu, może to być żłobek lub przedszkole przy firmie – tak, by „w razie czego” można było zajrzeć do malucha w czasie pracy.

Jednak, to co naprawdę dziś jest w stanie zatrzymać dobrego pracownika, pomimo oferowanych mu lepszych „mierzalnych” warunków w innej firmie to atmosfera i relacje w pracy.

Sukces wielu firm wziął się z tego, że prezes firmy miał w zwyczaju odwiedzać fabryki, osobiście znał pracowników, a nawet ich rodziny. A zainteresowanie pracodawcy życiem pracownika nie musi być sztuczne i udawane. Choć angażuje czas przełożonych – może przynieść lepsze efekty niż kolejna podwyżka. Oczywiście nie znaczy to, że pieniądze nie są istotne, jednak w warunkach dużej konkurencji potrzebne są dodatkowe i wyjątkowe elementy dające przewagę.

Na atmosferę w pracy mają wpływ wszyscy, niezależnie od zajmowanego stanowiska.

Wyobraź sobie, że twój podwładny lub kolega uprawia karate. Wiesz, że w najbliższą sobotę ma zawody, do których przygotowuje się od miesięcy. Pójdź na te zawody i niezależnie od wyniku pogratuluj. Jeśli naprawdę nie możesz tam być– życz powodzenia i koniecznie dopytaj po wszystkim o szczegóły.

Ciesz się, kiedy urodzi mu się dziecko, posłuchaj wrażeń z wakacji i zapytaj jak dziecku idzie w nowej szkole.

Bądź człowiekiem, okazuj empatię i słuchaj tak, żeby słyszeć. Zdziwisz się jak poprawisz atmosferę w pracy.

Niełatwo rozstać się wtedy z firmą. Jest dużo do stracenia

Złota reguła

 

Przy wejściu do  galerii handlowej kobieta obładowana zakupami.

Nagle jedna z toreb pęka, rozsypują się owoce, warzywa.

Tuż za kobietą trzech studentów - dwóch z nich automatycznie zabiera się do zbierania rozsypanych jabłek, pomarańczy.

Trzeci z lekkim zakłopotaniem i zdziwieniem obserwuje zdarzenie i w końcu…..., z niechęcią i wyraźnym ociąganiem się ….także schyla się po owoce...

 

Jeszcze kilkanaście lat temu szacunek wobec drugiego człowieka okazywany był niemal automatycznie, a brak odpowiedniego zachowania napiętnowany społecznie.

Dzisiaj chłód emocjonalny, brak empatii i znieczulica niewielu już dziwi.

W takich warunkach deficytowa staje się zwykła kultura osobista, życzliwość, ofiarność wobec drugiego człowieka. Ludzie, przyzwyczajeni, by brać, a nie dawać – zachowują się "poprawnie" tylko w sytuacji spodziewanych korzyści.

W relacjach zawodowych egoista dba o zaspokojenie głównie własnych potrzeb. Oznacza to problemy w zadaniach grupowych, rywalizację o lepszą pozycję, benefity i brak wsparcia ze strony takiego współpracownika. Współpracownik-egoista jest jak kamień w bucie. Doskwiera z każdym krokiem…

Dlaczego tak się dzieje?

Wciąż poszukujemy usprawnień, które przysporzą nam jakichś korzyści.

W efekcie tego mamy mnóstwo przydatnych urządzeń, łatwy dostęp do wielu dóbr i dzięki temu odnosimy różnego typu korzyści. Niestety w poszukiwaniu usprawnień czasem przekraczamy granice, które nie powinny być przekraczane. Szukamy korzyści tam, gdzie nie wolno kalkulować i zapominamy o życzliwości, ofiarności, szacunku dla drugiego człowieka.

Czy opłaca się zaprosić samotnego i chorego krewnego na posiłek?

Czy opłaca się pomóc w ogrodzie samotnej sąsiadce?

A może zabrać do kina dziecko sąsiadów, których na to nie stać?

„Kalkulowanie korzyści” w niektórych dziedzinach życia jest destrukcyjne dla naszego człowieczeństwa.  Prowadzi do formowania się egoistycznego społeczeństwa, gdzie ważny jestem JA i ewentualnie MOI BLISCY….

O tym jak sprytny jest człowiek w poszukiwaniu „korzystniejszych” rozwiązań można przekonać się analizując jedno ze znanych nam przysłów wywodzące się z tzw. złotej reguły.

Jej istota pojawiła się już w rozważaniach starożytnych myślicieli, zanotowana została także przez ewangelistę Mateusza i dziś jest jedną z wielu ogólnie przyjętych zasad etyki.

 „ Wszystko więc  co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i  wy im czyńcie” – zapisał Mateusz (Biblia Tysiąclecia)

Niektórzy uważają, że można ją przedstawić także w inny sposób:

Nie czyń innym tego, czego nie chcesz, by czynili tobie”.

 Wydawałoby się, że  sens ten sam……. Ale czy na pewno?...

Wielu z nas powie:

Jestem dobrym człowiekiem. Nie kradnę, nie morduję, nie szkodzę innym…

A co robisz dla innych? –

Nie przeszkadzam …. Nie wtrącam się w ich życie… Nie narzucam się…

Czy rzeczywiście taki jest sens zasady zwanej ZŁOTĄ ?

Czy nie chodzi raczej o to, by wykazywać inicjatywę? Pomagać, wspierać, interesować się?

Prawdziwy sens złotej reguły mieści się w przejawianiu empatii, w szukaniu sposobu jak zrobić coś dla innych bez rachunku zysków i strat.

Spłycenie tej głębokiej treści do znanego powszechnie przysłowia „nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe” jest lansowaniem postawy biernej i dość prymitywnej – no bo z dwojga złego – lepiej chociaż nie szkodzić  🙂

Choć szukanie korzyści w wielu dziedzinach prowadzi ku wyższym sferom rozwoju (intelektualnego, technicznego, itp.)  - oczekiwanie ich w relacjach z drugim człowiekiem prowadzi do degeneracji i „odczłowieczania”.

Wymaż  z pamięci popularne przysłowie.

Stosuj Złotą Regułę w prawdziwym, pozytywnym i głębokim jej znaczeniu wykazując inicjatywę. I nie zastanawiaj się „czy to się opłaca”.