Przy wejściu do galerii handlowej kobieta obładowana zakupami.
Nagle jedna z toreb pęka, rozsypują się owoce, warzywa.
Tuż za kobietą trzech studentów - dwóch z nich automatycznie zabiera się do zbierania rozsypanych jabłek, pomarańczy.
Trzeci z lekkim zakłopotaniem i zdziwieniem obserwuje zdarzenie i w końcu…..., z niechęcią i wyraźnym ociąganiem się ….także schyla się po owoce...
Jeszcze kilkanaście lat temu szacunek wobec drugiego człowieka okazywany był niemal automatycznie, a brak odpowiedniego zachowania napiętnowany społecznie.
Dzisiaj chłód emocjonalny, brak empatii i znieczulica niewielu już dziwi.
W takich warunkach deficytowa staje się zwykła kultura osobista, życzliwość, ofiarność wobec drugiego człowieka. Ludzie, przyzwyczajeni, by brać, a nie dawać – zachowują się "poprawnie" tylko w sytuacji spodziewanych korzyści.
W relacjach zawodowych egoista dba o zaspokojenie głównie własnych potrzeb. Oznacza to problemy w zadaniach grupowych, rywalizację o lepszą pozycję, benefity i brak wsparcia ze strony takiego współpracownika. Współpracownik-egoista jest jak kamień w bucie. Doskwiera z każdym krokiem…
Dlaczego tak się dzieje?
Wciąż poszukujemy usprawnień, które przysporzą nam jakichś korzyści.
W efekcie tego mamy mnóstwo przydatnych urządzeń, łatwy dostęp do wielu dóbr i dzięki temu odnosimy różnego typu korzyści. Niestety w poszukiwaniu usprawnień czasem przekraczamy granice, które nie powinny być przekraczane. Szukamy korzyści tam, gdzie nie wolno kalkulować i zapominamy o życzliwości, ofiarności, szacunku dla drugiego człowieka.
Czy opłaca się zaprosić samotnego i chorego krewnego na posiłek?
Czy opłaca się pomóc w ogrodzie samotnej sąsiadce?
A może zabrać do kina dziecko sąsiadów, których na to nie stać?
„Kalkulowanie korzyści” w niektórych dziedzinach życia jest destrukcyjne dla naszego człowieczeństwa. Prowadzi do formowania się egoistycznego społeczeństwa, gdzie ważny jestem JA i ewentualnie MOI BLISCY….
O tym jak sprytny jest człowiek w poszukiwaniu „korzystniejszych” rozwiązań można przekonać się analizując jedno ze znanych nam przysłów wywodzące się z tzw. złotej reguły.
Jej istota pojawiła się już w rozważaniach starożytnych myślicieli, zanotowana została także przez ewangelistę Mateusza i dziś jest jedną z wielu ogólnie przyjętych zasad etyki.
„ Wszystko więc co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie” – zapisał Mateusz (Biblia Tysiąclecia)
Niektórzy uważają, że można ją przedstawić także w inny sposób:
„Nie czyń innym tego, czego nie chcesz, by czynili tobie”.
Wydawałoby się, że sens ten sam……. Ale czy na pewno?...
Wielu z nas powie:
Jestem dobrym człowiekiem. Nie kradnę, nie morduję, nie szkodzę innym…
A co robisz dla innych? –
Nie przeszkadzam …. Nie wtrącam się w ich życie… Nie narzucam się…
Czy rzeczywiście taki jest sens zasady zwanej ZŁOTĄ ?
Czy nie chodzi raczej o to, by wykazywać inicjatywę? Pomagać, wspierać, interesować się?
Prawdziwy sens złotej reguły mieści się w przejawianiu empatii, w szukaniu sposobu jak zrobić coś dla innych bez rachunku zysków i strat.
Spłycenie tej głębokiej treści do znanego powszechnie przysłowia „nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe” jest lansowaniem postawy biernej i dość prymitywnej – no bo z dwojga złego – lepiej chociaż nie szkodzić 🙂
Choć szukanie korzyści w wielu dziedzinach prowadzi ku wyższym sferom rozwoju (intelektualnego, technicznego, itp.) - oczekiwanie ich w relacjach z drugim człowiekiem prowadzi do degeneracji i „odczłowieczania”.
Wymaż z pamięci popularne przysłowie.
Stosuj Złotą Regułę w prawdziwym, pozytywnym i głębokim jej znaczeniu wykazując inicjatywę. I nie zastanawiaj się „czy to się opłaca”.