Wiosna

Wszyscy wokół "krzyczą" o wiośnie i to wspaniale, bo to cudowna pora roku.

Po zimowym odrętwieniu czekamy na promienie słońca,  uspokajającą zieleń i oznaki budzącego się życia.

I choć w naturze i tradycji mamy potrzebę odnowienia siebie, swego domu, ogrodu nie dajmy się odciągnąć od istoty sprawy.

Wiosna ma cieszyć człowieka.                 

Dla niego kwitną kwiaty,

dla niego śpiewają ptaki

i słońce coraz śmielej

łaskocze ciepłymi promykami.

Tymczasem zewsząd słyszysz o wiosennych porządkach, o tym, że na wiosnę musisz być fit, że musisz zmienić dietę, „odświeżyć” garderobę, zadbać o skórę i włosy. Świat handlu działa w cyklach i zanim pojawią się zające, mazurki i kurczaczki trzeba wybrać parę innych produktów, które, zachęceni zręcznym hasłem reklamowym kupimy w promocji…

I porządki i odnowa potrzebne. Tylko czy przypadkiem nie umyka nam to, na co całą zimę czekamy.  Pąki drzew widzimy przez okno (podczas jego mycia), ptaki słychać przez uchylone okno (u kosmetyczki), a słońce grzeje coraz bardziej przez okno samochodu, kiedy pokonując korki jedziemy odnawiać garderobę...

Czy myślisz czasem o tym, że pory roku, więc i cudowną wiosnę zawdzięczamy istnieniu Księżyca?

To dzięki niemu ziemia nachylona pod jakimś całkiem dziwnym kątem obraca się w taki sposób, że obserwujemy piękne tego efekty.

W dodatku obraca się w tempie, które pozwala widzieć je w rożnym świetle, o różnej porze dnia i dla pasjonatów gwiazd - także nocy.

I - że tak włożę kij w mrowisko zwolenników wielkiego wybuchu – „przypadkiem” Ziemia się tak ustawiła i „przypadkiem” tak się obraca, że zapewnia wschody, zachody, a do tego moc kolorów zapachów i dźwięków.

                                                                                     

Skoro dane nam to oglądać - to zauważajmy. Idźmy na spacer, jedźmy na wycieczkę. A spacer z dzieckiem to nie tylko zdrowie. To doskonały moment na edukację w terenie. Obserwacja dzieł przyrody, rozmowa o nich i docenianie ich piękna uczy dzieci wrażliwości. Pokazuje jak być wdzięcznym za wszystkie inne rzeczy, które  dostają. Jeśli sam nie doceniasz rzeczy, bo są oczywiste, nie dziw się swemu dziecku. Dla niego posiłek, odzież, zabawki to może też sprawy oczywiste…..

Pomyśl, że mieszkając w innych strefach mógłbyś nie mieć szans, aby obserwować to, co masz za oknem.

Wykorzystaj tę piękną porę roku żeby uczyć wdzięczności swoje dzieci….

Wymiana emocji

 

"Ludzie wybitni rozmawiają o problemach (ideach),

ludzie przeciętni o wydarzeniach,

ludzie mali – o swoich bliźnich"

(francuski pisarz i poeta Jules Romains)

    Rozmowa – jak podaje SJP – to porozumiewanie się za pomocą słów - czyli konwersacja, dyskusja, polemika, dysputa. Już z definicji słownikowej widać, że może mieć kilka odcieni. Jest nią wymiana informacji, poglądów, argumentowanie własnego stanowiska i często towarzyszą temu różne emocje. Ujawniają się w trakcie rozmowy, towarzyszą nam po niej, czasem nawet całkiem długo, co wynika z „bilansu emocjonalnego” tworzącego się w relacji z drugim człowiekiem.  

Steven Covey w bestsellerze „7 nawyków skutecznego działania” przedstawił mechanizm bankowego konta emocjonalnego. Wypłacamy z niego robiąc coś dla innych  - wpłacając tym samym na ich konto. Druga strona zasila w podobny sposób nasze konto. Rozmowa może być jedną z metod „wpłat i wypłat” emocji.

    Powyższy cytat francuskiego poety nie stanowi podstawy jakiejkolwiek klasyfikacji rozmów, a raczej zachęca do przeanalizowania i oceny  naszych konwersacji pod kątem korzyści, które przynoszą. Skłania do refleksji na temat naszych rozmówców, ale i nas samych - w roli rozmówców.  

Rozmowa o bliźnich  - jest  najczęściej „aktualizacją danych”. To niezbędna do życia najprostsza wymiana tego „co słychać” i  jeśli nie skupia się na narzekaniu, krytyce lub przechwałkach nie pozostawia uszczerbku na koncie naszych emocji, ale też nie zawsze do niego coś wnosi. Jeśli  przypadkiem stanie się „niestosowną wymianą informacji na temat osób nieobecnych”, co jak wiadomo ma już całkiem inną nazwę, na pewno nie wpłynie korzystnie na nasze emocje.

Rozmowy o wydarzeniach są niezbędne do tego, aby odnaleźć się w rzeczywistości. Wymagają umiejętności obserwacji, łączenia faktów i zmuszają do myślenia. Mogą być całkiem interesujące i rozwijające. Mogą też zasilać nasze konto emocji, jeśli omawiane wydarzenia nie są pasmem krytyki i narzekań i interesują wszystkich rozmówców.

Jednak najcenniejsza jest wymiana myśli.  Gdy zadajemy sobie pytania ‘dlaczego?, co sądzisz?’ , ‘po co’, ‘jaki to ma sens?’  - takie, które dotykają spraw głębszych - problemów, idei…  to najbardziej rozwija nas intelektualnie i emocjonalnie, zacieśnia relacje i przynosi satysfakcję. W rozmowie takiej zmierzamy do ustalenia przyczyn różnych zjawisk, ich powiązań – szukamy odpowiedzi i rozwiązań. Wymaga ona ujawnienia własnych poglądów, wiedzy i obserwacji oraz poszanowania poglądów rozmówcy. Wymiana myśli jest wartościowa i pożądana, ponieważ najbardziej zasila emocjonalne konta rozmówców. I choć nie zawsze jest łatwa – warto mieć świadomość, że jej brak prowadzi do wyjałowienia, a nawet zaniku więzi między ludźmi.  

    Oczywiście trudno sobie wyobrazić sztywny podział naszych konwersacji wg. schematu powyżej. Rozmawiamy o wszystkim, co nas dotyczy, co dla nas ważne i co zaprząta nasze myśli, bo jak powiedział Jezus „…z obfitości serca mówią usta….”. 

Warto jednak pamiętać, że to jeden z probierzy jakości relacji towarzyskich.

Po najbliższym spotkaniu pomyśl, czy zasiliłeś swoje konto emocji? A czy ty sam wniosłeś coś do konta rozmówcy?

Jak to poznać?

Jeśli jesteś zmęczony, zły, sfrustrowany – prawdopodobnie twoje konto emocji zostało mocno nadszarpnięte. 

Jeśli czujesz się dobrze, jesteś odprężony i zrelaksowany, masz poczucie dobrze spędzonego czasu  - otrzymałeś spory zastrzyk emocji na swoje konto, a być może sam także przelałeś trochę emocji na konta innych.

Kiedy przeanalizujesz przebieg spotkania, tematykę i kulturę rozmów – powinieneś sam znaleźć przepis na satysfakcjonujące relacje towarzyskie.

A wtedy pozostaje już tylko wybór: to TY decydujesz jak się chcesz czuć po spotkaniu towarzyskim i TY decydujesz z kim się spotykasz.

 

Świat bez autorytetów

 

Około 20 procent ludności

cechuje się wrogością na takim poziomie,

że jest ona niebezpieczna dla zdrowia.

 

Powyższe dane pochodzą z badań amerykańskiego specjalisty w tej dziedzinie dr Don Colberta i wydają się być nieco …..zaniżone. 

Obserwowana dziś przez nas wrogość, wręcz nienawiść zadziwia, ale przede wszystkim zniechęca, a jej skala wydaje się nawet wykraczać (?) poza przytoczone 20 procent ludności.

 

Zajadłość, cynizm, nienawiść polityków i innych sfer wpływających na życie społeczne oraz „finezja” tych działań zniesmacza i tworzy fatalny wzorzec. Nasze społeczeństwo nie ma autorytetów.

A jak mówi porzekadło  ‘ryba psuje się od głowy’ – więc ludzie opatrzeni i osłuchani z nienawiścią i zajadłą krytyką sukcesywnie „wdrażają” te same metody w życie społeczne, a nawet rodzinne. Zalewa nas cenzurowana fala hejtu w mediach i niekontrolowana w Internecie. Przyjmując regularnie nawet małe dawki nie zauważamy, że przestaje nam to przeszkadzać. Stajemy się jak „dzikie mięso” narosłe na zranionej skórze – pozbawione nerwów i całkiem nieczułe na bodźce. Nie reagujemy. Z przyzwyczajenia. Z bezsilności, bo świata nie zmienimy…

Utrzymujący się wysoki poziom adrenaliny i kortyzol towarzyszące wściekłości prowadzą do obniżenia odporności i wielu dolegliwości fizycznych dotykających niemal każdego układu naszego organizmu.

To oczywiste, że nienawiść wyniszcza. I tego, który nienawidzi i tego, który obserwuje jej przejawy. Jest prymitywnym uczuciem, które popycha do działań przynoszących pozorną ulgę. To uczucie ludzi „małych”, słabych i pełnych kompleksów, przesyconych jadem, bezustannie uwalnianym do otoczenia.   

 

BUNTUJMY SIĘ PRZECIWKO HEJTOWI

Choć świat nas irytuje z czystego egoizmu unikajmy krytycyzmu i nienawiści. W pracy, w sklepie, w Internecie.

Po prostu WOKÓŁ siebie. Tyle możemy.

Tylko tyle i aż tyle.

To trudniejsze, ale zdrowsze.

Daje poczucie prawdziwego zwycięstwa, a nie chwilowej, pozornej ulgi.

Możemy rozświetlać to mroczne otoczenie i 'zło dobrem zwyciężać'....

 

 

 

Klęska urodzaju

 

Rzecz dzieje się w zapomnianych już, choć nie tak bardzo odległych okolicznościach gospodarczych. Na półkach sklepowych stoi głównie …ocet i musztarda …

   Mała dziewczynka z niewielkiej miejscowości, bawi się na podwórku. Po chwili dostrzega kolegę (podwórkowego łobuza i złośliwca), który podąża z kiścią pięknych ciemnych winogron. „Zdobyte” cudem przez matkę owoce stanowią przedmiot zazdrości całej okolicy. Złośliwiec ostentacyjnie przemierza podwórko i sukcesywnie w jego ustach giną kolejne kuleczki. Dziewczynka obserwuje ten występ i z zaciekawieniem prosi  – daj mi jedną…… - wtedy ten, z satysfakcją, przyspiesza konsumpcję. Gdy jest bliski końca mała jeszcze raz mówi – daj mi …., chociaż tę malutką… - Chłopiec z lubością odrywa ostatnią, najmniejszą kuleczkę i pakuje do swych pełnych owocu ust.

Scenę tę obserwuje matka dziewczynki…  

Dlaczego przytaczam tę historię?

   Każdy pamiętający te czasy  marzył  o tym, aby jego dzieci nie musiały doświadczać takich sytuacji, aby miały lepiej niż on sam miał…. I rzeczywiście marzenie to ziściło się dość szybko. Dziś półki sklepowe uginają się od różnorodnych towarów, może czasem ograniczają nas finanse, ale bardziej zagraża nam klęska urodzaju niż znikająca upragniona kuleczka winogronka  ….

   W czasach otaczającej nas obfitości większość z nas sięga po więcej i więcej. Nie ograniczają nas już półki sklepowe. W sprawach niematerialnych -  coraz rzadziej ograniczeniem są normy – bo dziś wolno już prawie wszystko. W efekcie swobodnego zaspokajania wszelkich potrzeb człowiek sięga po rzeczy większe, dziwniejsze, bardziej oryginalne, ale paradoksalnie coraz mniej go to cieszy.

   Wyobraź sobie jak smakuje kilka pierwszych kostek twojej ulubionej czekolady, po długiej wędrówce w chłodny dzień….mmmmmm – niebo w gębie…. A umiesz sobie wyobrazić jak smakuje wtedy druga, trzecia, piąta tabliczka!! czekolady? Czy w ogóle jesteś w stanie ją zjeść? A pamięta ktoś z Was szynkę, kupowaną w grudniu na święta i jej smak? Czy dziś naprawdę nie ma takiej szynki – czy to my mamy jej dość?

   Nasze doznania smakowe, uczuciowe, nasze poczucie zadowolenia w wielu sytuacjach zależy od ilości dóbr, czy wrażeń, które sobie dostarczamy. Wszystko w nadmiarze przejada się, przestaje smakować i powszednieje. Traci wartość - jak nadmiar plonów określany klęską urodzaju.  Nie dziwi więc trend bardzo mocno rozwijający się w ostatnich latach –potrzeba „nowych doznań” (cokolwiek to znaczy…..) Ale czy to jest droga do pełniejszych doznań i większej satysfakcji z życia?

Paradoksalnie - to ograniczenia, które świadomie stosujemy - czynią nas lepszymi. Dzięki nim jesteśmy bardziej odporni, dzięki nim odczuwamy pełniej i dzięki nim bardziej cenimy to, co mamy.

Test pianki (marshmallow test) już dawno wskazał, że ci, którzy potrafią czekać, ograniczać przyjemność, odraczać gratyfikację osiągają w życiu więcej.

Dziś, kiedy świat raczej nie popiera barier – to tylko od nas zależy, czy my ustawimy sobie ograniczenia……