Około 20 procent ludności
cechuje się wrogością na takim poziomie,
że jest ona niebezpieczna dla zdrowia.
Powyższe dane pochodzą z badań amerykańskiego specjalisty w tej dziedzinie dr Don Colberta i wydają się być nieco …..zaniżone.
Obserwowana dziś przez nas wrogość, wręcz nienawiść zadziwia, ale przede wszystkim zniechęca, a jej skala wydaje się nawet wykraczać (?) poza przytoczone 20 procent ludności.
Zajadłość, cynizm, nienawiść polityków i innych sfer wpływających na życie społeczne oraz „finezja” tych działań zniesmacza i tworzy fatalny wzorzec. Nasze społeczeństwo nie ma autorytetów.
A jak mówi porzekadło ‘ryba psuje się od głowy’ – więc ludzie opatrzeni i osłuchani z nienawiścią i zajadłą krytyką sukcesywnie „wdrażają” te same metody w życie społeczne, a nawet rodzinne. Zalewa nas cenzurowana fala hejtu w mediach i niekontrolowana w Internecie. Przyjmując regularnie nawet małe dawki nie zauważamy, że przestaje nam to przeszkadzać. Stajemy się jak „dzikie mięso” narosłe na zranionej skórze – pozbawione nerwów i całkiem nieczułe na bodźce. Nie reagujemy. Z przyzwyczajenia. Z bezsilności, bo świata nie zmienimy…
Utrzymujący się wysoki poziom adrenaliny i kortyzol towarzyszące wściekłości prowadzą do obniżenia odporności i wielu dolegliwości fizycznych dotykających niemal każdego układu naszego organizmu.
To oczywiste, że nienawiść wyniszcza. I tego, który nienawidzi i tego, który obserwuje jej przejawy. Jest prymitywnym uczuciem, które popycha do działań przynoszących pozorną ulgę. To uczucie ludzi „małych”, słabych i pełnych kompleksów, przesyconych jadem, bezustannie uwalnianym do otoczenia.
BUNTUJMY SIĘ PRZECIWKO HEJTOWI
Choć świat nas irytuje z czystego egoizmu unikajmy krytycyzmu i nienawiści. W pracy, w sklepie, w Internecie.
Po prostu WOKÓŁ siebie. Tyle możemy.
Tylko tyle i aż tyle.
To trudniejsze, ale zdrowsze.
Daje poczucie prawdziwego zwycięstwa, a nie chwilowej, pozornej ulgi.
Możemy rozświetlać to mroczne otoczenie i 'zło dobrem zwyciężać'....