Czas magii…

Jest ciemno, ponuro,…jedziesz do pracy…
Twoja ulubiona stacja radiowa bombarduje od rana reklamami świątecznymi. Przełączasz na inną – klasyczną – tam „klasyka”-tylko świąteczna…
W pracy odczytujesz maile – „łowisz” te ważne spośród reklam, „must-have-wów” i innych cudownych propozycji na prezenty. Nawet służbowa skrzynka, znacznie lepiej chroniona nie oszczędza „przydatnych” podpowiedzi.
Po godzinach  gonitwy w pracy, zmęczona wpadasz na szybkie zakupy. Niemożliwe!!! Tłumy rozbieganych klientów krążą w pośpiechu wokół półek, ustawiając się na koniec w gigantycznych kolejkach. Planujesz wpaść na większe zakupy w godzinach przedpołudniowych, gdy  będzie mniej ludzi. Za kilka dni. Masz przecież urlop. 
Niestety! Spędzasz go w podobnej atmosferze okraszonej wyjącymi naprzemiennie „Jingle bells”  i  „Last Christmas”. Po dwóch dniach urlopu masz „prawie wszystko”.  
Kolejne dwa dni spędzasz na oknach, dywanach i tworzeniu „atmosfery magii”.
Teraz już  tylko kilkanaście godzin w kuchni i już można usiąść do stołu…

Skracający się u schyłku roku dzień i deficyty światła słonecznego nikomu nie sprzyjają.  Organizm nieco zwalnia, domaga się odpoczynku, wyciszenia.
Tymczasem nadciągający „czas magii” – wymaga działania…

Podniesiony przez wiele dni  (może tygodni) poziom adrenaliny - wymuszony przez tradycję, otoczenie i coraz bardziej konsumpcyjny styl życia - w końcu drastycznie opada. Nadciąga spotęgowane zmęczenie i rozdrażnienie, a skumulowana w ostatnim okresie CHMURA EMOCJI….szuka ujścia…

Nic dziwnego, że czas ten sprzyja decyzjom o tym....., aby się rozstać…., albo przynajmniej pokłócić.

To też całkiem niechlubny okres marnotrawstwa żywności, przejadania się , nadużywania trunków i porzucania niechcianych zwierząt. Nieożywione-„nietrafione” prezenty na szczęście można wystawić na aukcje…

To chyba rzeczywiście jakieś czary…. 🙁

Aha! Czy ktoś mówił, że tu chodzi o Boga?

Dajesz emocje? Czy …rzeczy?

 „..NAWET WTEDY, GDY KTOŚ MA OBFITOŚĆ, JEGO ŻYCIE NIE ZALEŻY OD TEGO, CO POSIADA…”

zapisał ewangelista Łukasz,

a psycholog  W.Eichelberger zauważył, że

O AUTONOMII (CZŁOWIEKA) ŚWIADCZY ZDOLNOŚĆ DO WYBIERANIA Z RYNKOWEJ OFERTY TEGO, CO NIEZBĘDNE”, KIEROWANIE SIĘ UMIAREM I REALIZMEM.

Spostrzeżenia te mogą być przydatne w nadchodzącym okresie, kiedy „obłęd w oczach” ludzi biegających pomiędzy półkami sklepowymi jest zjawiskiem powszechnym i zaraźliwym.

Pęd kupowania udziela się nawet tym, którzy są świadomi w kwestii zarówno swoich potrzeb, jak i przemyślanych strategii handlowców pragnących przecież osiągnąć wyłącznie swój cel.

Czy bardzo lubimy mieć? A może bardzo lubimy dawać?

Jeśli przyświeca Ci ten drugi – szczytny sam w sobie cel uszczęśliwiania innych pomyśl chwilę:

Jakim jestem DAWCĄ…?

Dawanie bowiem ma bardzo wiele odcieni.

Najpowszechniejszy sposób to prezenty materialne, do dawania których świat nam stworzył mnóstwo okazji. Imieniny, urodziny, święta religijne, dzień dziecka, babci, matki itp. Bardzo często dajemy, bo taki jest zwyczaj, niestety rzadziej  dlatego, że mamy potrzebę dawania. No i trudno się dziwić, bo niełatwo wzbudzić potrzebę "na komendę", którą wydaje nam zwyczaj i kalendarz ….

Dzieci rosnące w przyzwyczajeniu do otrzymywania prezentów w określonych terminach traktują je często jako normę. Bardzo ciężko w takich okolicznościach kształtować w nich wdzięczność. W dodatku czas uciechy z prezentu jest odwrotnie proporcjonalny do ilości prezentów otrzymanych 🙁

Jednak dawanie może mieć także inne wymiary, szczególnie w środowiskach, gdzie towarem luksusowym przestają być dobra materialne, a staje się nim czas. Wspólna zabawa z dzieckiem zamiast nowej zabawki, wyjście na spacer , przygotowanie posiłku dla rodziny, przyjaciół, czy zwykłe wysłuchanie drugiego człowieka to niewątpliwie forma dawania.

Dawanie zupełnie niezależne od kalendarza….

Dawanie bez oczekiwania na rewanż…

Niematerialnie – zwykle kosztuje niewiele, jednak  często znaczy  bardzo wiele.

Niestety okazuje się być  trudniejsze, ponieważ wymaga wyjścia poza utarte ramy i zwyczaje.

Wymaga pomysłu, własnego zaangażowania no i czasu...dobra luksusowego. Czy łatwiej kupić dziecku zabawkę, czy może zabrać je do zoo, czy wycieczkę?

Perfumy, skarpetki, szaliki, piżamy – czy lepiej wspólny obiad czy wyjazd? Oczywiście z rozsądkiem. Jedno drugiego nie wyklucza, bo kwiaty, bombonierka –cieszą niezmiennie.

A Ty osobiście - pamiętasz bardziej „zestaw prezentów” sprzed roku, czy wspólny spacer kilka lat temu, gdy przemarzły Ci nogi i moczyłeś je potem w gorącej wodzie…??? A może całodzienną budowę igloo, z którego najbardziej cieszył się .... Twój pies...

Ekonomiści mówią, że popyt ludzki jest nieograniczony….. i faktycznie w materialistycznie nastawionym społeczeństwie bezustannie przesuwa się granica naszych potrzeb (?), choć raczej chyba zachcianek.... Każdy kolejny podarunek "powinien być" lepszy i bardziej wymyślny. W poszukiwaniu oryginalnych prezentów pokonujemy bariery, ocieramy się o granice ludzkich możliwości i zasad bezpieczeństwa.

A mimo to radość trwa coraz krócej i jest coraz mniejsza....

A może człowiek rozumny po to dostał władze umysłowe – aby sam umiał wyznaczyć sobie granice?