W starym żydowskim dowcipie Icek, który narzeka na ciężkie warunki mieszkaniowe otrzymuje radę od rabina:
- Icek, ty kup sobie kozę.
Zdziwiony, ale przekonany o mądrości rabina kupuje kozę, ale po tygodniu przychodzi kompletnie załamany.
- Cóżeś mi doradził rebe? Żona, dzieci, synowe, zięciowie, wnuki - hałas, ścisk, rwetes i jeszcze koza beczy, śmierdzi, wszystko zżera. To katastrofa!
Rabin na to:
- Icek, ty sprzedaj kozę.
Icek kozę sprzedaje, wraca rozanielony.
- W domu sielanka - cisza, spokój, mnóstwo miejsca, wszyscy szczęśliwi.
Dowcip z pewnością znany wielu z nas, jednak nauka z niego płynąca wciąż aktualna i godna przypominania.
Czy po kilku dniach wolnego, nie narzekamy przypadkiem, że za krótko, że trzeba wracać do pracy? A może szef się czepia, albo pracy za dużo? Pracownicy leniwi i niekompetentni …? Pogoda do kitu - gdzie takie zimno w kwietniu…? Itd., itd.
Dlaczego narzekamy......?
- Zauważamy błędy innych, wydaje nam się, że sami zrobilibyśmy coś lepiej. Zauważamy niesprawiedliwość, nepotyzm i czujemy się wykorzystani jako jednostka, grupa czy nawet naród. Trudno rzeczywiście zaradzić obecnej niesprawiedliwości, choć warto pamiętać, że w wielu wypadkach nasz punkt widzenia nie pozwala na obiektywną opinię. Bardziej myślimy o sobie niż innych grupach społecznych, czy jednostkach i najczęściej nie mamy pełni obrazu zjawisk, które krytykujemy.
- Porównujemy się z innymi i tak jakoś zawsze się składa, że z tymi, którzy mają lepiej. I choć w niektórych wypadkach to bardzo dobrze „równać w górę nie w dół” - w tym akurat nie, bo rodzi to zazdrość i roszczenie. I tu z pomocą przychodzi przytoczony na wstępie stary dowcip żydowski, który doskonale obrazuje efekt kontrastu. Jeśli tylko złapiemy się na narzekaniu wyobraźmy sobie „kozę” w naszym życiu,
- Niestety narzekamy też dlatego, że …lubimy. Taki „sport narodowy”, harmonizujący z naszą zadziornością i łatwością wymachiwania „szabelką” – i wtedy, gdy potrzeba i wtedy kiedy to bezcelowe.
- Narzekamy, bo to łatwe. Kiedy wchodzimy do kuchni, w której piętrzy się sterta brudnych naczyń – trudno tego nie widzieć. Kiedy jest posprzątana - uznajemy to za normę i … nie zauważamy.
I tu pojawia się druga strona tematu. Antidotum na narzekanie jest umiejętność zauważania rzeczy dobrych i docenianie ich. A one są zawsze, tyle że sztuką jest dostrzeganie ich bez „kozy”, czyli bez sztucznie wytworzonego dla nas samych kontrastu.
Jak to robić?
Na początek każdego dnia wieczorem zapisz np. 5 dobrych rzeczy, które przeżyłeś, widziałeś, zrobiłeś… Na tym etapie pomocna bywa „koza” - oczywiście w naszej głowie. Potem rzeczy tych będzie więcej…, bo - w ciągu dnia -będziesz szukać tego, co można zapisać. Po jakimś czasie nie musisz już pisać – bo ich „wyszukiwanie” stanie się nawykiem, a przecież o to chodzi. Kiedy widzisz rzeczy dobre - nie narzekasz.
Naukowcy dowiedli, że umiejętność okazywania wdzięczności na codzień czyni nas zdrowszymi i szczęśliwszymi. Negatywne nastawienie dotyka bowiem przede wszystkim nas samych, a zupełnie nie wpływa na przedmiot narzekań. Często, jeśli narzekamy na kogoś – ta osoba w ogóle o tym nie wie. Śpi snem spokojnym, a to nas trawi trucizna.