Opór na zmiany a wyobraźnia

 

WYOBRAŹNIA-  to zdolność do przywoływania i tworzenia realnych obrazów.

To cudowny dar, który pozwala marzyć, tworzyć i widzieć świat takim, jaki chcielibyśmy, by był.

Niestety nieokiełznana  wyobraźnia może działać  także na naszą niekorzyść.

Kiedy przyjrzymy się procesowi zmian – WYOBRAŹNIA może być naszym sprzymierzeńcem - albo wrogiem:

… w tej nowej pracy nie będzie lepiej…., będę się męczyć tygodniami i schudnę kilogram…, wytrzymam dwa dni i znów sięgnę po papierosa, …wiem, że jest kiepsko, ale jak coś zmienię może być jeszcze gorzej itp. itd

Tymczasem zmiany są nieodłącznym!!! elementem ROZWOJU!!! Inaczej mówiąc – Nie rozwiniesz się nie dokonując zmian. Ani Ty, ani żadna firma, instytucja, organizacja.

Wiele firm mając świadomość konieczności zmian wypracowuje standardy ‘zarzadzania zmianą’ – czyli pomaga swoim pracownikom reagować na nie pozytywnie.

Czy jednak „pojedynczy człowiek”, każdy z nas ma świadomość, że powinien się zmieniać? Choćby po to, aby nie zostać w tyle? Ale także po to, aby być lepszym pracownikiem, rodzicem, sąsiadem – czy po prostu człowiekiem….

Gdyby spojrzeć na zagadnienie zmiany oczami „pojedynczego” człowieka  reakcje są różne, stosunkowo często jednak  - pojawia się OPÓR

Rozważając  zmiany znacznie częściej myślimy o tym co stracimy - rzadziej o tym, co możemy zyskać... 

Pewien pogląd na to, dlaczego tak się dzieje, jak przełamywać opór i co może być w tym przydatne daje znajomość MECHANIZMU REAKCJI  NA ZMIANY.

Specjaliści w zakresie badania procesu zmian stworzyli tzw. Transteoretyczny  Model  Zmian (TTZM)  który składa się z 5- nawet 6 etapów.

W skrócie nazwiemy je:

1/ NIE WIEM, że coś trzeba zmienić (choć inni wiedzą),

2/ WIEM, że muszę coś zmienić,

3/PRÓBUJĘ zmieniać (stawiam pierwsze kroki, nieśmiało, samotnie…),

4/ zdecydowanie ZMIENIAM (zmiany widzę nie tylko ja, ale i otoczenie),

5/ PODTRZYMUJĘ działania, aby uniknąć nawrotu.

Wiedza o istnieniu kolejnych etapów niezbędna jest dietetykom, terapeutom uzależnień wszelkiego typu, ale przydatna może być także tym, którzy zmuszeni są wprowadzać zmiany w życie innych (np. podwładnych), jak też swoje – czyli w sumie wszystkim 🙂

Etap 1 – NIE WIEM

Alkoholik, który nie zamierza przestać pić, zawałowiec, który wciąż raczy się golonką i piwem i wszyscy tkwiący w rutynie, stagnacji, bo jest im „dobrze” nie mają świadomości, że powinni coś zmienić. No może czasem muszą  zagłuszać (zapijać/”zajadać”) „podskórny” niepokój, ale dopiero okoliczności zewnętrzne (rodzina, lekarz, pracodawca) „wymuszają” początek zmian.

Etap 2   - WIEM, że muszę coś zmienić

Rozpoczyna się walka. Najpierw ze sobą: Jak to zrobić? Od czego zacząć? Kiedy zacząć? Uda się? – nie uda się! Ja się nie nadaję! A co będzie, gdy… itd., itp.

Etap walki wewnętrznej, wątpliwości, zastrzeżeń i zwątpień jest najtrudniejszy. Etap, gdy potrzeba nam ogromu energii, bo przypominamy samolot krążący po płycie lotniska, który, aby się wznieść potrzebuje proporcjonalnie najwięcej  paliwa.

I tu właśnie sięgamy do wyobraźni, niestety nie zawsze właściwie. Efekty wizualizacji mogą nas zadziwić, jeśli tylko nie pozwolimy jej "popłynąć" w złym kierunku. Jeśli wyobrażasz sobie porażkę – wróć do etapu 1 (i dalej nie czytaj).

Raczej wyobraź sobie jaki jesteś silny, sprawny, szybki, kompetentny, trzeźwy – czy co tam chcesz. Idź dalej i roztaczaj wizje „powiązane” ze sprawnością, kompetencją, trzeźwością itp.

Kiedy wzniesiesz się nad ziemię (swym krążącym po lotnisku samolotem)  - to znak, że nadszedł -

Etap 3 – PRÓBUJĘ zmieniać

Dalej twórz wizje spektakularnych zmian. Nie ważne, że „popłyniesz” i będziesz w nich wyglądać lepiej niż gwiazda filmowa, będziesz sprawny jak złoty medalista, albo mądry jak król Salomon. Szczerze mówiąc aż tak - nie będzie, ale obrazy w Twojej głowie mają Cię „karmić”, napędzać do malutkich, ale konsekwentnych zmian.

Etap 4 – zdecydowanie ZMIENIAM!

Dodatkowy czynnik to otoczenie. Zwykle mało przydatne jest robienie czegoś, by inni widzieli. Kiedy jednak uda się to, gdy dokonujesz zmiany  - stanowi dodatkowe cenne źródło motywacji.

„Basiu, jak ty pięknie wyglądasz, chyba sporo schudłaś , prawda?”

„Codziennie mijam Cię jadąc do pracy; Przygotowujesz się do maratonu?”

„Ania chwaliła Cię, że zrobiłeś najlepszą analizę w grupie…”

Niech no ktoś powie, że to nie motywuje!

Nie ma wątpliwości, że ogrom doznań estetycznych zawdzięczamy wyobraźni ich twórców. Niedościgniona otaczająca nas natura krzyczą niejako „ Patrz człowiecze, ucz się od Najwyższego, napawaj swe zmysły i jeśli tylko potrafisz twórz podobne dzieła!”

Wyobraźnia jest ogromna siłą(X) wykorzystującą przebogaty świat materialny, jak i wewnętrzny każdego człowieka.

Dlaczego nie wykorzystać tego, co mamy w zasięgu – do realizacji własnych (najlepiej słusznych) celów?

(X) Siła wizualizacji jest jednym z zagadnień szerzej omawianych i stosowanych w Dynamice Wyznaczania Celów Paula J. Meyera, omówionego w odrębnej zakładce Program Rozwoju Osobistego.

Może powinieneś kupić kozę…

 

W starym żydowskim dowcipie  Icek, który narzeka na ciężkie warunki mieszkaniowe otrzymuje radę od rabina:

- Icek, ty kup sobie kozę.

Zdziwiony, ale przekonany o mądrości rabina kupuje kozę, ale po tygodniu przychodzi kompletnie załamany.

- Cóżeś mi doradził  rebe? Żona, dzieci, synowe, zięciowie, wnuki - hałas, ścisk, rwetes i  jeszcze koza beczy, śmierdzi, wszystko zżera. To katastrofa!

Rabin na to:

-  Icek, ty sprzedaj kozę. 

Icek kozę sprzedaje, wraca rozanielony.

- W domu sielanka - cisza, spokój, mnóstwo miejsca, wszyscy szczęśliwi.

Dowcip z pewnością znany wielu z nas, jednak nauka z niego płynąca wciąż aktualna i godna przypominania.

Czy po kilku dniach wolnego, nie narzekamy przypadkiem, że za krótko, że trzeba wracać do pracy?  A może szef się czepia, albo pracy za dużo? Pracownicy leniwi i niekompetentni …?  Pogoda do kitu - gdzie takie zimno w kwietniu…? Itd., itd.

Dlaczego narzekamy......?

- Zauważamy błędy innych, wydaje nam się, że sami zrobilibyśmy coś lepiej. Zauważamy niesprawiedliwość, nepotyzm i czujemy się wykorzystani jako jednostka, grupa czy nawet naród. Trudno rzeczywiście zaradzić obecnej niesprawiedliwości, choć warto pamiętać, że w wielu wypadkach nasz punkt widzenia nie pozwala na obiektywną opinię. Bardziej myślimy o sobie niż innych grupach społecznych, czy jednostkach i najczęściej nie mamy pełni obrazu zjawisk, które krytykujemy.

- Porównujemy się z innymi i tak jakoś zawsze się składa, że z tymi, którzy mają lepiej. I choć w niektórych wypadkach to bardzo dobrze „równać w górę nie w dół”  - w tym akurat nie, bo rodzi to zazdrość i roszczenie.  I tu z pomocą przychodzi przytoczony na wstępie stary dowcip  żydowski, który doskonale obrazuje efekt kontrastu. Jeśli  tylko złapiemy się na narzekaniu wyobraźmy sobie „kozę” w naszym życiu,

- Niestety narzekamy też dlatego, że …lubimy. Taki „sport narodowy”, harmonizujący z naszą zadziornością i łatwością wymachiwania „szabelką” – i wtedy, gdy potrzeba i wtedy kiedy to bezcelowe.

- Narzekamy, bo to łatwe. Kiedy wchodzimy do kuchni, w której piętrzy się sterta brudnych naczyń – trudno tego nie widzieć. Kiedy jest posprzątana  - uznajemy to za normę i … nie zauważamy.

I tu pojawia się druga strona tematu. Antidotum na narzekanie jest umiejętność zauważania rzeczy dobrych i docenianie ich. A one są zawsze,  tyle że  sztuką jest dostrzeganie ich bez „kozy”, czyli bez sztucznie wytworzonego dla nas samych kontrastu.

Jak to robić?

Na początek każdego dnia wieczorem zapisz np. 5 dobrych rzeczy, które  przeżyłeś, widziałeś, zrobiłeś… Na tym etapie pomocna bywa „koza” - oczywiście w naszej głowie. Potem  rzeczy tych będzie więcej…, bo - w ciągu dnia  -będziesz  szukać tego, co można zapisać. Po jakimś czasie nie musisz już pisać – bo ich „wyszukiwanie” stanie się nawykiem, a przecież o to chodzi. Kiedy widzisz rzeczy dobre - nie narzekasz.

Naukowcy dowiedli, że umiejętność okazywania wdzięczności na codzień czyni nas  zdrowszymi i szczęśliwszymi. Negatywne nastawienie dotyka bowiem przede wszystkim nas samych, a zupełnie nie wpływa na przedmiot narzekań. Często, jeśli narzekamy na kogoś – ta osoba w ogóle o tym nie wie. Śpi snem spokojnym, a to nas trawi trucizna.

 

To, co niezbędne…

  „Mając więc wyżywienie i odzież oraz schronienie  - będziemy z tego zadowoleni”

–napisał apostoł Paweł blisko 2 tysiące lat temu.

Może ktoś pomyśli, że to opinia ascety, szaleńca, człowieka nawiedzonego itp….. 

Jednak podobną myśl w dzisiejszych czasach wyraził znany i szanowany człowiek - specjalista w zakresie potrzeb człowieka - psycholog Wojciech Eichelberger. Jak donosi czasopismo Zwierciadło uważa on, że potrzebujemy: „Czystego powietrza, przewidywalnego klimatu, żyznej ziemi, żywej wody, zdrowej żywności, ruchu, okrycia i schronienia”

Według jego opinii człowiek dziś niewłaściwie rozumie pojęcie swojej wolności. Nie jest nią robienie coraz większych zakupów, ale „zdolność do wybierania z rynkowej oferty tego, co niezbędne”.

Bezrefleksyjny mechanizm zaspokajania każdej zachcianki nie świadczy o naszej autonomii, o tym, że sprawujemy kontrolę nie tylko nad wydatkami, ale także innymi sferami życia. Nie potrafimy odróżnić zachcianki od rzeczywistej potrzeby. Jednak przede wszystkim nie potrafimy się bronić przed światem zewnętrznym, którego celem jest wyłącznie generowanie coraz większych zysków  - i absolutnie nie interesuje go nasza osobista pomyślność.

Autonomia jest nierozerwalnie związana z umiarem i realizmem, a ich brak świadczy raczej o „zniewoleniu reklamowym” niż wolności.

Większość stworzeń, które obserwujemy w naturze gromadzi tyle ile potrzebuje.

Człowiek niestety, nie tylko w tym zakresie od zawsze wymaga korekty.

Kiedy Bóg na pustyni zesłał Izraelitom mannę polecił zbierać porcję na jeden dzień. Jak wiadomo lud niechętnie poddający się wskazówkom gromadził mannę „na zapas”, a Stwórca uczył posłuszeństwa zsyłając robactwo w ten zgromadzony „nadmiar”.

Po ponad 3,5 tys. lat niewiele się zmieniło.

Człowiek wciąż gromadzi nadmiar i wydaje mu się, że „wyraża tak swoją wolność”…

A zobacz w jakim tempie umierają z głodu ludzie. Tylko dziś to już ponad 20 tysięcy istnień....

Pozycja FOOD  http://www.worldometers.info/

Pozory mylą!

 

W przedziale pociągu podróżuje mężczyzna z dorosłym 20-25-letnim synem oraz para młodych ludzi. Młody mężczyzna co chwilę wpada w zachwyt nad elementami mijanego krajobrazu:

 - Tato – jakie piękne chmury!

 - Zobacz, jak drzewa uciekają!

 - Te domki są takie malutkie!

Ojciec przytakuje synowi i niezmiennie uśmiecha się do niego z zachwytem. Para młodych ludzi początkowo z zaciekawieniem obserwuje ten zachwyt, ale w końcu staje się on dla nich irytujący. Kobieta nie wytrzymuje i pyta:

 - Czy nie myślał pan, żeby udać się z synem do jakiegoś dobrego specjalisty?

Mężczyzna z uśmiechem odpowiada:

 - Myślałem i to zrobiłem. Właśnie wracamy od bardzo dobrego specjalisty. Mój syn  odzyskał wzrok i wreszcie  może obserwować  świat….…

Ta doskonała, krótka historia obrazuje znane nam zjawisko – pozory mylą!!!

Podobnie jak wzrok, który płata nam figle tworząc złudzenia optyczne, tak i nasz umysł pochopnie podsuwa przedwczesne wnioski.

Czasem aż żal, że nie doświadczamy lekcji, którą otrzymała młoda kobieta. Może bylibyśmy ostrożniejsi w  tworzeniu opinii, a nawet osądzaniu spraw, które niedostatecznie znamy….

Z drugiej strony pod pewnymi względami sytuacja powyższa nie jest wyjątkowa, gdyż stanowi przykład uproszczonych reguł wnioskowania, które towarzyszą nam każdego dnia.

Chociaż często prowadzą one do błędów poznawczych, bywają  też bardzo pożyteczne.

Kiedy robimy zakupy  – kierujemy się marką, swoim doświadczeniem, opinią innych, ceną  i nie musimy analizować parametrów każdej np. lodówki czy pralki. Zdarza się, że uproszczone reguły wnioskowania ratują życie, gdy idący za nami o zmroku mężczyzna natychmiast przywołuje na myśl możliwy scenariusz, a nasze ciało niemal automatycznie rusza do ucieczki. Uproszczone reguły wnioskowania (skróty) pozwalają oszczędzać czas, pieniądze i chronią nas przed frustracją wynikającą z ogromnej ilości dostępnych do wyboru możliwości.

Niestety w wielu sytuacjach uproszczone wnioskowanie może stanowić kajdanki dla umysłu i swobodnego myślenia. Trudno sobie wyobrazić, aby kobieta w powyższym przykładzie uparcie trwała przy błędnym wniosku, jednak w przypadku innych pochopnie powziętych opinii, gdy nie ma tak spektakularnych dowodów naszej pomyłki trwamy przy swoim pomimo tego, że podstawy naszego sądu dawno przestały istnieć, albo nawet nigdy nie istniały.

Przywiązanie do własnej opinii prowadzi do generalizacji, stereotypówuprzedzeń i innych krzywdzących dla drugich postaw tylko dlatego, że nie umiemy przyznać się do błędu. Czasem nie chce nam się podjąć wysiłku, aby zbadać należycie jakąś sprawę, więc powielamy to, co „ludzie mówią”. Konsekwencje takiego „skrótowego” wnioskowania dotykają i krzywdzą osoby w każdych możliwych relacjach – w rodzinie, w pracy, w sąsiedztwie, życiu społecznym.

Zjawisko to słusznie określił Dante:

Opinia przedwczesna często może skłonić człowieka w niewłaściwą stronę,

a potem przywiązanie do własnej opinii wiąże i ogranicza umysł” 

Czego się obawiamy, gdy nasz związany i ograniczony umysł tkwi w błędnych przekonaniach?

Utraty autorytetu?

Nieprzychylnej oceny innych?

A jak Ty oceniasz kogoś, kto uparcie twierdzi, że białe jest czarne? I kogoś innego, który mówi – ‘…przepraszam, pomyliłem się! Wybacz mi, że przez całe lata źle cię oceniałem’

Przyznania się do błędu wymaga odwagi, więc rodzi bardzo często uznanie i szacunek.

A poza tym komu zaufasz?

Komuś, kto jest "nieomylny"......???